Kraków
+48 503 164 521, 12 444 77 29
biuro@imageline.pl

„Jestem starsza o dziesięć lat, ale mądrzejsza”

Szczęście zaczyna się w głowie, a dojrzałość nie oznacza końca świata. Agata Niemiec – specjalista public relations i pomysłodawca kampanii „Porozmawiajmy o zdrowiu” odpowiada,  że można czuć się dobrze we własnej skórze nie mając już trzydziestu lat. Przecież to właśnie teraz przychodzi czas na największe przyjemności.

Anna Matiaszek: Czuje się Pani mądrzejsza od siebie dziesięć lat temu?

Agata Niemiec: Myślę, że tak. Z pewnością jestem bogatsza w doświadczenia, które mogę wykorzystać na przyszłość.

AM: Ile, na ten moment, wie Pani o sobie?

AN: Z pewnością dużo więcej, niż kiedy miałam lat dwadzieścia czy trzydzieści. Obecnie mam dużo więcej samoświadomości i samoakceptacji. Polubiłam swoje niedoskonałości, które przecież każdy ma. Jestem dojrzalsza, bardziej pewna siebie i po prostu dobrze mi ze sobą.

AM: W takim razie, jaka była trzydziestoletnia Agata?

AN: Dopiero poznawała siebie i próbowała się z sobą zaprzyjaźnić. Odrzucała niedoskonałości i wciąż chciała dużo w sobie zmieniać. Przyznam Ci się, że już dobrze jej nie pamiętam. Wydaje mi się, że to jakaś daleka przeszłość. W końcu od tego czasu minęło szesnaście lat. Nawiązując do naszego projektu „Porozmawiajmy o zdrowiu”, tamta Agata nie była jeszcze świadoma swojego ciała i tak naprawdę dopiero kształtowała swoje „ja”. Nie zmieniła się jednak radość życia i świadomość, że powody do bycia szczęśliwym są na wyciągnięcie ręki. Nie szukam szczęścia w jakichś skomplikowanych obszarach, raczej traktuje je jak drobiazgi, które codziennie wrzucam do swojego przysłowiowego „koszyczka”.

AM: Jaką radę dałaby Pani dawnej sobie?

AN: Nie wiem, czy w ogóle jakąś, bo bardzo nie lubię dawać rad. Jedynie mój syn musi czasem słuchać moich rad (śmiech). Na szczęście wyrosłam już z tej potrzeby doradzania każdemu i we wszystkich dziedzinach, zresztą nie wydaje mi się to dobrą cechą. Jednak gdybym spotkała tamtą Agatę, z pewnością bym jej powiedziała, że jest na bardzo fajnej drodze i że jeszcze dużo przed nią. Pewnie próbowałabym ją zmobilizować, żeby czerpała ze swojego życia więcej pozytywów, bo jako trzydziestolatka, która się jeszcze kształtuje, może za dużo było tych znaków zapytania i elementów pesymistycznych. Będzie miało ciężko, jednak jednocześnie dobrze. Jestem zwolennikiem, że im więcej masz w życiu trudności, tym bardziej później doceniasz to, co udało Ci się osiągnąć. Życie nie jest usłane różami i te momenty, zakręty, które każdy ma, kształtują. Razem z koleżanką oceniałyśmy kiedyś jej życie. Nie musiała o nic się starać, a wszystko miała. Ciekawe życie rodzinne, osobiste, cudowne dziecko. Bardzo wiele dał jej sam los. Jednak zapamiętałam te rozmowę, ponieważ w pewnym momencie powiedziała, że w zasadzie to ona nic o sobie nie wie. Życie nie sprawiało jej niespodzianek, w których mogłaby się sprawdzić. Swojemu synowi staram się przekazywać wiedzę, że życie jednak jest trudne i pełne zaskakujących sytuacji. Lubię mieć wszystko zaplanowane, jednak życie na każdym kroku podsyła mi jakieś nowe rozwiązania, które mnie zaskakują. Jednak przygotowanie się do tego przychodzi z wiekiem. Dlatego z biegiem czasu wszystkie porażki, trudności dają taką energię. Niby się namęczyłam, ale za to ile satysfakcji mi to przyniosło. Podobnie jest w sporcie, gdy pokonujesz kolejny kilometr, podniesiesz większy ciężar.

AM: A jaka drogą Pani teraz idzie?

AN: Z pewnością interesującą, bo to jest droga osoby dojrzałej. To jest czas, kiedy masz w końcu czas tylko dla siebie. Wiele kobiet zapomina o tym, że dzieci kiedyś wyfruwają z domu. Teraz bardzo lubię się rozpieszczać, znajduję czas na swoje przyjemności. Kiedyś nie miałam tyle czasu, bo każdy dzień wolny był poświęcony najbliższym. Skończyły się wywiadówki czy podwójne pranie. Jednak absolutnie nie zajmuję się czymś, co odczuwam jako marnowanie czasu. Teraz, oprócz intensywnej pracy, mogę wybrać, czy wolę spokojnie poczytać książkę, powtórzyć sobie włoskie słówka, czy spotkać się z przyjaciółmi przy lampce wina. Ale wybór wina ma też znaczenie J

AM: Czy można powiedzieć, że teraz zaczęło się Pani życie?

AN: To jest całkiem nowe życie. Przede wszystkim teraz stawiam na jego jakość. Wybieram sobie znajomych, którzy traktują mnie z wzajemnością. Ciągle funkcjonuję zawodowo, jednak teraz mam dużo większą satysfakcję z pracy w swojej firmie, w końcu to już dwanaście lat. Elementem radości z życia są także ludzie, z którymi pracuję, klienci, ciekawe projekty. Ja bardzo kocham swoją pracę.

AM: Mówi się, że „masz tyle lat, na ile się czujesz”. Zgadza się z tym Pani?

AN: Nawiązujesz pewnie do naszej ostatniej rozmowy, podczas której opowiadałam Ci o SMS-ie do mojej przyjaciółki. Oprócz życzeń, napisałam jej, że jesteśmy o rok starsze (pozdrawiam Cię Iza). Napisała wtedy, że jeśli myślisz, że jesteś starszy, to tak się czujesz i zachowujesz. Stwierdziła, że ona się czuje jak trzydziestolatka. A ja nie chcę udawać, że czas nie mija. Codziennie się coś zmienia, upływają kolejne dni i dla kobiety jest to odczuwalne. Jednak, jak każdego wroga, i tego trzeba okiełznać. Mówię otwarcie, że mam 46 lat, ale od dawna prowadzę aktywny tryb życia i myślę, że dzięki temu dobrze się czuję fizycznie. Oczywiście, cały czas się dyscyplinuje i źle się czuję,  gdy nie pójdę na siłownię. Mam też całkiem dobrą kondycję, co może potwierdzić każdy, kto ze mną biega lub jeździ na nartach (śmiech). Mentalnie jestem dojrzałą kobietą, a to oznacza, że nie spoglądam z zazdrością na młodsze, piękne, szczuplejsze dziewczyny. Bardziej patrzę w stronę moich koleżanek rówieśniczek czy starszych, które pięknie wyglądają i mnie inspirują. Zauważyłam także, że dla mnie dobrodziejstwem jest sen i staram się nie spać krócej niż 8 godzin. Staram się realizować zasadę Trzech Ósemek: osiem godzin śpisz, pracujesz i odpoczywasz. Od lat staram się również racjonalnie odżywiać, jestem też zwolenniczką, lecz nie hipochondryczką, chodzenia do lekarza, gdy tylko mnie coś zaboli. Przecież to jest tak, jak otwieranie listu poleconego, w końcu musisz go przeczytać. Regularnie dbam o profilaktykę i robię podstawowe badania, jak np. morfologia, ale nie zapominam także o cytologii, mammografii czy badaniach tarczycy. Miałabym do siebie ogromne pretensje, gdyby coś się stało, a ja wcześniej te objawy zbagatelizowałam.

AM: Czy w Pani otoczeniu kobiety są równie pełne samoakceptacji?

AN: Podczas spotkań „Porozmawiajmy o zdrowiu” poznałam bardzo dużo takich kobiet. Dbają o siebie, wiedzą, ile mają lat i naprawdę świetnie wyglądają. Wiele z nich same zaproponowały, o czym może być kolejne spotkanie, co mnie niezmiernie inspiruje. Kobiety powinny mieć więcej radości z tego, co jest i nie trzymać się kurczowo etapu, który już minął. Przecież jesteśmy piękne, doświadczone i wokół tego trzeba „robić” atmosferę. Dokonywać wyborów, które uszczęśliwiają, także w relacjach międzyludzkich. Przy okazji tego wywiadu nie mogę zapomnieć o moim guru, jakim jest Dj Wika, która była gościem jednego ze spotkań. Uwielbiam z nią rozmawiać i przebywać. To wzór, ponieważ mówi, ile ma lat, ale ma też w sobie wiele młodości i energii. Nie narzeka, nie rozmawia o chorobach. Nie skracajmy sobie życia na własne życzenie.

AM: Skąd wzięło się „Porozmawiajmy o zdrowiu”?

AN: Dziesięć lat temu, kiedy wkraczałam na dojrzałą drogę, nie było wielu kampanii dotyczących promocji zdrowia, ani nawet specjalistów. Razem z moją serdeczną koleżanką Basią Grzybek–Korgól, która jest także autorką tekstów do gazety „Rozmowy o zdrowiu”, usiadłyśmy kiedyś i stwierdziłyśmy, że chciałybyśmy zaprosić ekspertów, lekarzy, którzy poza swoim gabinetem, wyszliby do kobiet z tematem profilaktyki. Jestem ogromnie dumna, ponieważ pierwsza zaufała nam Pani Prezydentowa Jolanta Kwaśniewska.  Nigdy nie zapomnę tego spotkania i przygotowań do niego.  Te dziesięć lat temu okazało, że takie spotkania naprawdę maja sens. Od tego momentu przybywa nam energii, pomysłów i uczestniczek, które chciałyby usłyszeć, co mają do powiedzenia nasi goście. Większość naszych spotkań organizowane jest bez udziału wielkich sponsorów finansowych. Bardzo mocny przekaz, który cały czas promujemy, to „Jesteś zdrowa? Idź do lekarza. Potwierdź to, że jest wszystko OK”. Oczywiście, nie mam tu na myśli hipochondrii. Teraz zmienił się styl życia Polaków, fitness kluby wyrastają jak grzyby po deszczu. Coraz bardziej popularne stało się bieganie, zdrowe nawyki. Dzięki temu na spotkania przychodzi coraz więcej osób. Zrobiłyśmy również pierwszą Debatę o Zdrowiu, która bardzo się spodobała. To było nasze podsumowanie tych dziesięciu lat. Teraz planujemy organizować ją dwa razy w roku. Na szczęście nie musimy się martwić o grono słuchaczy. Wiemy, że jest zapotrzebowanie na takie spotkania, rośnie również ilość partnerów. Nasz konkurs „Kobieta i Profilaktyka” nie dotyczy tylko branży medycznej. Kapituła wybierze kobiety z Małopolski, które po prostu pragną szerzyć promocję profilaktyki i poświęcają temu szczególną uwagę. Bardzo chciałabym podziękować wszystkim, którzy przez te dziesięć lat towarzyszyli nam podczas spotkań i pomagali je tworzyć.

AM: Czuje Pani presję wymagań, że musi być Pani perfekcyjna?

AN: Absolutnie! Przecież ja jestem bałaganiarą. Nie wszystkie role społeczne musimy tak perfekcyjnie wypełniać. Chociaż zawodowo z pewnością się z tym zgadzam. Lubię porządnie wszystko załatwić i zaplanować. Jednak specyfika pracy w agencji public relations powoduje, że wszystkie zadania muszą być dopięte na ostatni guzik. Prywatnie nie mam idealnej wagi, idealnej fryzury. Za to uwielbiam kontrolowany chaos w życiu, spontaniczność. Można powiedzieć, że to taka moja przeciwwaga dla perfekcjonizmu w pracy, która pozwala mi wypocząć.

AM: Czy dojrzałym kobietom jest ciężej?

AN: Na rynku pracy tak i trochę nie mogę się z tym pogodzić. Pewnie dzisiaj nie dostałabym nigdzie zaproszenia na rozmowę kwalifikacyjną, ale w każdej innej sferze dojrzałość jest w modzie. Coraz częściej się o niej mówi, pojawia się w reklamach, służy jako ekspert. Dojrzałej kobiecie jest łatwiej, bo ma doświadczenie i szybciej reaguje na problemy. To właśnie młodsze kobiety bardziej odczuwają narzucane im role społeczne. Teraz robię to, na co mam ochotę i co sprawia mi przyjemność. I jak to pięknie brzmi:  jak już nic nie muszę, ale chcę!

AM: Co Panią teraz najbardziej uszczęśliwia?

AN: Chociażby to, że śnieg spadł, ośnieżony Kraków jest piękny. Wypicie bardzo dobrego wina we włoskich klimatach też powoduje, że jestem szczęśliwa. Rozwój mojego syna, mój pies, który jest moja  radością. To, że sobie pójdę do fitness klubu, poćwiczę i porozmawiam o mądrych, życiowych tematach, polityce. Moje podsumowanie dnia zawsze musi się skończyć tym, co dzisiaj było fajne.  Czasem się to nie udaje, źle mi wtedy z tym, że w ciągu dnia nie zdarzyło się nic fajnego. Bardzo jestem szczęśliwa, że nie szukam powodów do radości w trudnych, nieosiągalnych sferach.

AM: Co Panią uszczęśliwiło wczoraj?

AN: Spotkałam się z moją serdeczną koleżanką, która przyjechała na święta do Polski. Przygotowałam kolację, wypiłyśmy prosecco i porozmawiałyśmy o odchodzeniu, ponieważ pracuje ona jako pielęgniarka i towarzyszy starszym osobom podczas czasu umierania. To były dwie, świetnie spędzone godziny. Mądra rozmowa z ciekawą osobą.

Rozmawiała: Anna Matiaszek

Skorzystaj z poniższego formularza, aby skontaktować się z Nami






    Imię i nazwisko (wymagane)

    Adres email (wymagane)

    Temat

    Treść wiadomości